24 stycznia 2015

żakiet, frak, coś

 Od jakiegoś czasu bawiłam się w przeszywanie brązowej, welurowej narzutki w coś a'la frak, na czerwonej podszewce, ze złotymi elementami. Przyjemna sprawa na zimowe i jesienne wieczory. W ostatnim poście wspominałam, że lubię sobie modyfikować ubrania, myślę, że mogę raz na jakiś czas wrzucić tutaj efekty tego typu rozrywki.


 Zaczynałam od powyższego. Zgodnie ze swoim zamysłem musiałam skrócić przednią część, zmodyfikować zapięcie (fabryczna haftka była zbyt wysoko), wszyć podszewkę, guziki i inne drobne ozdobniki. Guziki... Miałam w tym kształcie, w jakim chciałam, ale miały nie ten kolor, więc potraktowałam je złotym lakierem w sprayu. Podobnie było z kołami zębatymi które naszyłam na kołnierzu - chciałam, żeby docelowy żakiet miał lekko steampunkowy charakter.



 Wszystko szyłam ręcznie. Zaznaczałam do jakiej wysokości chcę uciąć i podwinąć przód i podszyłam tak, żeby dosyć spory fragment mógł pełnić rolę wykończenia wewnętrznej strony.





 Dodałam zapięcie, z resztek uczyniłam "pasek"... Brakowało mi w sumie tylko podszewki. Zrobiłam ją z szalika, którego i tak  nie nosiłam. Wymiary pasowały, no to czemu by nie skorzystać z surowców, które już się posiada?



Dziś wygląda to mniej więcej jak na ostatnich zdjęciach. Wyszło w miarę zgodnie z tym, co sobie wyobrażałam. A i satysfakcji z posiadania jedynego egzemplarza nikt mi nie odbierze.